O tym jak wybrałam suknie ślubną, o której nigdy nie marzyłam

by - 18:42

 


Cześć Moi Drodzy! Tak jak wspominałam rok 2023 to doprawdy przełomowy czas w moim życiu. W końcu, czy może być coś bardziej wyjątkowego dla każdej kobiety niż ślub, przyjęcie weselne i wszystkie radości oraz troski z tym związane? I choć od wizyty w salonie do daty finalnej pozostało niecałe pół roku, to moje przygotowania rozpoczęły się już dużo dużo wcześniej. Pomijając calutki chaos kłębiący się w mojej głowie, setki pomysłów przeobrażających się z dnia na dzień w zupełnie inne koncepcje muszę Wam szczerze przyznać, że uwielbiam to uczucie. Uczucie lekkie stresu, niepewności, czy to co planuje uda mi się zrealizować tak jak to sobie wymarzyłam. To naprawdę mnie napędza do działania, dlatego mam w planach z przyjemnością dzielić się z Wami moimi ślubnymi doświadczeniami, przeżyciami oraz spróbować poradzić mając świadomość przed iloma wyzwaniami stoją państwo młodzi u progu wejścia na zupełnie nową ścieżkę życia. 

Dzisiaj będzie to tematyka jednego z najbardziej elektryzujących wyborów w całym ślubnym maratonie, a mianowicie opowiem Wam o tym jak wyglądał mój wybór sukni ślubnej. Mam nadzieję, że każda z Was w przestrzeni swojej wyobraźni odnajdzie siebie w takiej sytuacji lub być może przeniesie się w przeszłość jeszcze raz przypominając sobie tamten wyjątkowy dzień. 

Pierwsze rozeznania to oczywiście zabawa z internetowymi inspiracjami, co jest oczywiście bardzo słuszną drogą, a zarazem lekko niebezpieczną. Liczba krojów, fasonów, materiałów i szczegółowych rozwiązań zdecydowanie zbija z nóg, a Twoja wymarzona suknia po 5 minutach, schodzi na dalszy plan, gdy znajdujesz kolejną jeszcze lepszą i tak dalej i tak dalej... W poszukiwaniu czegoś dla mnie przemierzyłam chyba wszystkie zakątki Internetu, a wraz z tą podróżą moja ekscytacja związana z tym wyborem rosła w zatrważającym tempie. Jak się miało okazać, scrollowanie galerii i filmików nijak się ma do chwili, gdy stajemy przed lustrem w salonowej przebieralni i już wiemy, że to jest właśnie ta suknia, której nie da się odmówić.

W końcu przyszedł czas, aby słowa stały się czynem, ale nie było to wybór prosty, a tym bardziej nie przypadkowy. W wirtualnych chmurach natrafiłam na profil Centrum Mody Ślubnej Ksymena, który po prostu nie tylko oczarował mnie swoimi sukniami, ale co więcej nie chciał dopuścić do siebie myśli, że jest sens szukać czegoś innego skoro to właśnie tutaj jest to o czym marzyłam! Pojawił się tylko jeden problem - odległość. Jednak pomyślałam o tym, że raz kozie śmierć w końcu 400 km w drodze do spełnienia marzeń nie wydaje się wysiłkiem nie do przeskoczenia, prawda? 

Ruszyliśmy w drogę z samego rana, a ja w głowie miałam jedną myśl, jedną sukienkę, której nie mogłam się doczekać aż ją przymierzę. Sama podróż minęła mi w mgnieniu oka, a gdy w końcu dojechaliśmy na miejsce nagle poczułam ogromny stres. Bo w sumie jak to będzie wyglądać? Co będziemy robić? Czy będzie miła atmosfera? Setki pytań kłębiły się w mojej głowie, bo w sumie nie uczą tego w szkołach jak wybiera się suknie ślubną i co by nie mówić wydaje się to dosyć niepowtarzalnym przeżyciem. 

Weszliśmy do salonu, w którym rzeczywiście można poczuć się jak w bajce, przepiękny podest, na którym można zaprezentować się w danej kreacji, błyszczące z każdej strony lustra, aby dostrzec każdy detal no i wyjątkowa kotara, która oddzielna ogromną przebieralnie, a gdy rozsuwa się elektrycznie czujemy się jakbyśmy wkraczali co najmniej na scenę teatru. Grzechem byłoby w tym miejscu nie wspomnieć o właścicielce salonu - Iwonie, ponieważ dawno nie spotkałam osoby tak rozgrzewającej miłością do tego, co robi. To ona zapewniła, że czułam się komfortowo, a wszelkie początkowe stresy uleciały nie wiadomo kiedy. Jednak przede wszystkim życzę każdemu z Was żebyście mogli skonsultować swój wybór z takim ekspertem branży jak ona. I to jest to co moim zdaniem miało największy wpływ na mój ostateczny wybór. Doświadczenia nie oszukasz, a Iwona zaproponowała mi same wyjątkowe kreacje, które dopasowywała do mojej sylwetki, do mojej wizji, ale nie tylko. Chciała pokazać mi różne możliwości, abym mogła sama poczuć to, jak w każdej z nich się czuję. 

Ale zaraz, zaraz, przecież mówiłam na początku, że jechałam do salonu z wizją, że tak naprawdę wiem czego potrzebuję, wiem co chcę i nie wyobrażam sobie jakiegokolwiek innego wyboru. Jednak z każdą kolejną opcją w mojej głowie powstawał coraz większy mętlik. Ta, czy ta? A może jednak ta? Kluczowe w tym wszystkim było to jak w danej sukni się czułam. Moja faworytka o której nie mogłam przestać myśleć zanim przyjechałam do salonu okazała się być mało wygodna i średnio pasować do moich kształtów. Zostałam podczas tego wyjazdu wstrząśnięta i zmieszana, ale po wszystkim mogłam powiedzieć, że wyszłam z moją, nową miłością. Którą nie tylko zobaczyłam na żywo, ale przede wszystkim mogłam przymierzyć i poczuć jak się w niej czuję.

Cały ten wyjazd był czymś naprawdę wyjątkowym i życzę każdej z Was, żeby towarzyszyły Wam co najmniej takie emocje jak mi. Życzę też, żebyście trafiły na salon z prawdziwym specjalistą tak jak ja trafiłam na Iwonę. Oczywiście Centrum Mody Ślubnej Ksymena mogę polecić Wam z całego serca, bo jest to miejsce, w którym każda Panna Młoda poczuje się jak księżniczka z bajki. Tym bardziej, że nigdy do końca nie da się przewidzieć, co zastaniemy na miejscu i z czym postanowimy wrócić do domu! Ja absolutnie nie żałuję ani złotówki, ani kilometra i jestem bardzo ciekawa, czy wy również macie swoje wyjątkowe przeżycia związane z wyborem sukni ślubnej?





You May Also Like

1 Comments

  1. Pięknie wyglądałaś tego dnia. U mnie wyglądało to podobnie zaszłam z myślą o innej sukience, natomiast wyszłam z inną, której wcześniej nie brałam pod uwagę

    OdpowiedzUsuń